czwartek, 17 listopada 2011

Tygodnik...

Jak słusznie zauważyła, uważna koleżanka :) nasz dziennik zamienił się w tygodnik, ale zastrzegałem się, że może być trudno.
Osa z Ramolkiem dogadują się w większości spraw, przy jedzeniu niestety jest spinanie się tzn Ramol przydusza Osę i łapie zębami za grzbiet, gdy jest coś nieopatrznie wspólnego do zjedzenia, ale Osa nie wypuści nic z pyska więc kończy się na jazgocie. Staram sie oczywiście nie prowokować takich sytuacji, ale jest jeszcze mój ojciec i zdarza mu się zapodać jakieś smaczne kąski jednocześnie :)
Poza tym scysji nie ma, zabawa jest wspólna, spanie wspólne, spacery wspólne - i jest ok. Oczywiście budowa domu i praca powoduje, że z trudem udaje nam się wykroić ( ale udaje się ) czas na codzienne ćwiczenia podstawowych komend z klikerem :) i spacerek, najczęściej po nocy.
W tym tygodniu skończą sie roboty niezbędne ( to się chyba nigdy nie kończy :)) i na niedzielę robimy wypad na całodniową wycieczkę w góry.

piątek, 11 listopada 2011

dzień niepodległości

Dzień niepodległości spędziliśmy sennie, psy coraz lepiej sie dogadują, Ramzes pozwala Osie pić wode ze swojej miski :)
Byliśmy wieczorem na dłuugim spacerze w świetle księżyca, spadały gwiazdy, testowaliśmy przywołanie, na 50 prób Osa i Ramzes zaliczyli 49, więc cały 8 km spacer odbył się bez smyczy :)
Przywołaniem był cichy gwizd, więc raz mogły nie usłyszeć :), Ramzesik coraz grzeczniejszy, tylko obszczywa wszystko dookoła, jak to pies :)
Bawią się z Osą często i do incydentów prawie nie dochodzi. Dziś rano odkryłem, że Ramzio dobrał sie do worka z karmą, ale w porę zauważyłę złodziejstwo i zapobiegłem obżarstwu.

piątek, 4 listopada 2011

piękny wiosenny dzień jesienią..


Był dzisiaj piękny wiosenny dzień jesienią. Uwielbiam takie klimaty, gdy świeci słońce, jest prawie ciepło, spadają liście. Cały boży dzień spędziliśmy na betonowaniu i zabezpieczaniu dachu przed odlotem na sąsiednią ulicę :) Hovki skutecznie pomagały nam, szwędając się pod nogami. Ramzes szczekał na przechodniów, Osa w tym czasie szczekała na Ramzesa, żeby nie  szczekał na przechodniów, bo przecież to jakaś paranoja tak szczekać :)


W tym natłoku zajęć znaleźliśmy chwilkę czasu by poklikać z Ramzesikiem patrzenie w oczy, postępy są, Faraon potrafi wgapiać się we mnie przez całe 20 sekund :)


Teraz śpi sobie grzecznie przy mnie, z każdym dniem robi się coraz bardziej kochany, ale jak to w miłości bywa, jeszcze mnie nie zachwycił na tyle, bym dla bezpieczeństwa gości puszczał go wolno, na wszelki wypadek wędruje na smyczkę, kładzie się wtedy grzecznie i nie protestuje, jakby wiedział, że nie mam jeszcze wykupionego OC :)
Wczoraj wieczorm siedziliśmy sobie na progu i wgapialiśmy się w gwiazdy, brakowało tylko ogniska i gitary, ale już niedługo, już niedługo. Jak zbudujemy sobie taras i posprzątamy dookoła, to zaprosimy psich przyjaciół na grila i ognisko ze śpiewaniem.

czwartek, 3 listopada 2011

Wieczorne spacery we mgle

Wieczorem naszło nas na spacerek, Gdzieś tak koło 22 Ramzio wesoło podskoczył na widok smyczy i raźno razem z Osą zaparkowali przy bramie. Jak zwykle moja lewa ręka uległa wydłużeniu, ale po chwili, doszło do w miarę znośnego napierania przez rozochocone hovki na obroże. Koło sklepu jak zwykle uciszyliśmy członków towarzystwa miłośników win prostych - jak mawia mój kolega, ale do tego, że budzimy niemy podziw, a raczej Ramzes swoja wielkością budzi, a ja facet w kapeluszu z czołówką  to nie wiem co budzę w podchmielonych :) Na łąkach było cudnie, mgła do 2 metrów a powyżej tylko gwiazdy, hovki w ciszy buszowały po oziminach i kukurydzianych rżyskach, Ramzes od czasu do czasu wydawał dzwięk podobny do wycia malamuta, ale parę tonów niższy, znak, że oprócz nas jacyś inni przedstawiciele fauny korzystają ze spaceru. Wokół rozlegały się tętęty i tupoty, błyskały oczy, nie wiedziałem czy to psów, czy lisów, czy duchów łąkowych, Ramzesik i Osa na ciche gwizdnięcia błyskawicznie wyłaniały sie z mgły przy moich nogach.
Czasem przez myśl przeszła mi wizja jakiegoś innego zwierzęcia wyłaniającego się z mgły np dzika, ale skąd na łące, w kukurydzy dziki ?

Wracając zostaliśmy zaatakowani przez stado  psów rasy rodzimej karłowatej, z których jeden odważył się nawet szarpnąć mnie za nogawkę, Ramzes i Osa  nie zaszczycili go swoją uwagą, więc samodzielnie musiałem  okrzyknąć narwańca słowem powszechnie uważanym za obelżywe wobec ludzi, ale zrozumiał :)


Było magicznie, A Ramzesik pięknie burczy, i jest grzeczny, więc incydent z pogryzieniem traktujemy jako wypadek przy pracy, jednakże gdy ktoś nas odwiedza, Ramzio wędruje na smycz, albo do domku i po chwili jest wypuszczany. Z Osą już komitywa, burczy na nią tylko przy misce, a ona potrafi w zabawie przewrócić go na łopatki i odszczeknąć się skutecznie jak jej w czymś przeszkodzi. Njaśmieszniej jest wtedy gdy Ramzes szczeka na kogoś za siatką, a Osa stoi, patrzy na niego i szczeka tak jak on.........

środa, 2 listopada 2011

Fw: kolejny dzień z reszty naszego życia..

----- Original Message -----
Sent: Tuesday, November 01, 2011 10:42 PM
Subject: kolejny dzień z reszty naszego życia..

Siedzę sobie przy kominku, Ramzesik dobija się do drzwi, gwiazd się chyba boi, bo świecą, że hej ;)
Od ostatniego incydentu, nic takiego się nie wydarzyło, parę spacerków, zakup kagańca, który Ramzio nosi bez problemów, acha zakupiliśmy aparat i będziemy robili zdjęcia, pierwsze autorstwa mojego syna zamieszczam w tym poście.
Ramolek jest coraz bardziej osopodobny, przytula się, dopomina o pieszczotki, i łapą prosi o różne rzeczy,  a to wyjście, a to jedzenie, a to pogłaskać, teraz muszę głaskać na dwie ręce bo Osa jeszcze dostanie choroby sierocej i co ja wtedy zrobię. Ramzesik jest nawet szkolony przez mojego syna, na razie przerabiają siad i wychodzi im wzorowo, chodzenie na luźnej smyczy jeszcze do poćwiczenia, bo dzisiaj przeciągnął go po mokrej trawie w jasnych dżinsach :)))))