Wieczorem naszło nas na spacerek, Gdzieś tak koło 22 Ramzio wesoło podskoczył na widok smyczy i raźno razem z Osą zaparkowali przy bramie. Jak zwykle moja lewa ręka uległa wydłużeniu, ale po chwili, doszło do w miarę znośnego napierania przez rozochocone hovki na obroże. Koło sklepu jak zwykle uciszyliśmy członków towarzystwa miłośników win prostych - jak mawia mój kolega, ale do tego, że budzimy niemy podziw, a raczej Ramzes swoja wielkością budzi, a ja facet w kapeluszu z czołówką to nie wiem co budzę w podchmielonych :) Na łąkach było cudnie, mgła do 2 metrów a powyżej tylko gwiazdy, hovki w ciszy buszowały po oziminach i kukurydzianych rżyskach, Ramzes od czasu do czasu wydawał dzwięk podobny do wycia malamuta, ale parę tonów niższy, znak, że oprócz nas jacyś inni przedstawiciele fauny korzystają ze spaceru. Wokół rozlegały się tętęty i tupoty, błyskały oczy, nie wiedziałem czy to psów, czy lisów, czy duchów łąkowych, Ramzesik i Osa na ciche gwizdnięcia błyskawicznie wyłaniały sie z mgły przy moich nogach.
Czasem przez myśl przeszła mi wizja jakiegoś innego zwierzęcia wyłaniającego się z mgły np dzika, ale skąd na łące, w kukurydzy dziki ?
Wracając zostaliśmy zaatakowani przez stado psów rasy rodzimej karłowatej, z których jeden odważył się nawet szarpnąć mnie za nogawkę, Ramzes i Osa nie zaszczycili go swoją uwagą, więc samodzielnie musiałem okrzyknąć narwańca słowem powszechnie uważanym za obelżywe wobec ludzi, ale zrozumiał :)
Było magicznie, A Ramzesik pięknie burczy, i jest grzeczny, więc incydent z pogryzieniem traktujemy jako wypadek przy pracy, jednakże gdy ktoś nas odwiedza, Ramzio wędruje na smycz, albo do domku i po chwili jest wypuszczany. Z Osą już komitywa, burczy na nią tylko przy misce, a ona potrafi w zabawie przewrócić go na łopatki i odszczeknąć się skutecznie jak jej w czymś przeszkodzi. Njaśmieszniej jest wtedy gdy Ramzes szczeka na kogoś za siatką, a Osa stoi, patrzy na niego i szczeka tak jak on.........
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz